sobota, 1 stycznia 2011

BOUDHANATH STUPA (5)


Kolejna, największa świątynia buddyjska w Nepalu, a jednocześnie jedna z najbardziej czczonych miejsc tejże religii. Wokół wiele sklepików z drobnostkami dla turystów oraz pięćdziesiąt małych świątyń buddyjskich zbudowanych przez uchodźców tybetańskich przybyłych z Chin. Stupa jest rzeczywiście ogromna i olśniewająco biała, w słońcu biel aż razi w oczy. Z najwyższego miejsca – kopuły rozciągają się we wszystkie kierunki słynne kolorowe chorągiewki bardzo charakterystyczne dla Nepalu. Podobne w Polsce widziałam powieszone w komisach samochodowych na południu. Dwie składają się na flagę narodową, która jako jedyna na świecie nie jest w kaształcie prostokąta.
Nazwa oryginalna – Gopalarajavamsavali została zbudowana przez króla Sivadeva z rodziny Licchavi w latach 590-604 wg jednych zapisów, natomiast wg innych kronik datuje się budowę stupy na lata wcześniejsze, a mianowicie 464-505 przypisując ją królowi Manadeva. Oczywiście pomocą służył również władca Tybetu Trisong Detsan. Na przełomie XV I XVI wieku w czasie prowadzonych wykopalisk przy świątyniu znaleziono kości pochowanego tam prawdopodobnie króla Amshuvarma panującego w latach 605-621.
Namalowane na stupie oczy buddy są tak wielkie i wyraźne, że odnosi się wrażenie jakby nas obserwowały.

SWAYAMBHUNATH STUPA (4)


zwana też Monkey Temple, czyli Świątynią Małp, a to dlatego że tam właśnie mieszka najwięcej małp. Można je spotkać wszędzie, ale w tym wyjątkowym miejscu jest ich tak dużo, że to one spotykają odwiedzających świątynię. Nazywają je świętymi małpami, zamieszkują północno-zachodnia stronę świątyni. To historyczny obiekt religijny posadowiony na wzniesieniu doliny Kathmandu. Swayambhunath to najbardziej znaczące miejsce sakralne dla wyznania buddystów, a w szególności buddystów tybetańskich. Przed wejściem - stragan, gdzie można zaopatrzyć się w wodę czy inne zimne napoje oraz owoce. Przy ulicy mnóstwo kobiet sprzedaje świeczki, kadzidełka, kwiatki wyglądające jak żółte i pomarańczowe aksamitki z oberwanymi łodyżkami nadziane na nitkę. Takie właśnie ręczne wyroby „składa się w ofierze” wraz z krótką modlitwą. Na górę należy wspiąć się po schodach liczących 365 stopni. Wokół różne stoiska z bublami dla potencjalnych turystów i pełno naganiaczy targujących ceny za proponowane wyroby, pomimo że cały czas mówię, że nic nie kupię. Przed stupą z namalowanymi oczami buddy spotykamy mnicha buddyjskiego chętnego do opowiedzenia historii tego świętego miejsca. Ciekawe są dzwonki, trzeba przejść obok i każdym silnie zakręcić ma to bowiem przynieść szczęście. W różnych miejscach są one różnej wielkości i od tego właśnie zależy też ich ilość. Im są mniejsze tym jest ich więcej. Bardzo ciekawe miejsce, a jednocześnie bardzo różne od naszych obiektów sakralnych.

Spacer po Kathmandu (3)


Wstaliśmy bardzo wcześnie. Pozwoliło nam to przeżyć poranek zwyczajnego dnia razem z mieszkańcami stolicy. Chociaż ubrania, które Nepalczycy noszą nie wyróżniają się specjalnie, kobiety bardzo często stroją się w tradycyjne sari, to jednak dzieci do szkoły noszą mundurki. Polska jest jedynym krajem, w którym mundurki szkolne nie obowiązują... Ulice przepełnione biegającymi ludźmi, palącymi ogień, na którym ustawiają żelazne wielkie patelnie i przyrządzają śniadanie, rikszami, transportującymi podstawowe artykuły codziennego funkcjonowania: wodę, owoce, produkty spożywcze. Brak autobusów – typowej komunikacji miejskiej powoduje, że taksówki zresztą bardzo specyficzne mijają nas przepełnione ludźmi. W dzielnicy Bagmati poza nami nie ma więcej Europejczyków, ludzie nastawieni do nas bardzo przyjaźnie kłaniają się na powitanie : Namaste! Namaste!
Bardzo interesującym miejscem jest pałac królewski pełniący rolę muzeum od 2008 roku, po obaleniu przez maoistów monarchii. Nie jest możliwe zwiedzenie tego obiektu zawsze. Zasady wejścia do środka są takie. Należy się zapisać na listę zwiedzających podając nr telefonu i kiedy zbiorą odpowiednią ilość chętnych zadzwonią wyznaczając tym samym termin.