piątek, 12 listopada 2010

Izrael (4) Jerozolima


Pierwsze dwie noce spędziłyśmy z dwojgiem gospodarzy z CS, w ich mieszkaniu w jednej z dzielnic miasta. Mieszkanie było bardzo przytulne, ale pomimo dość wysokich temperatur na zewnątrz, było zimno. Przyczyną prawdopodobnie jest architektura budownictwa, która skierowana jest na osłony przeciwsłoneczne wszelkiego rodzaju, bowiem trudno byłoby spędzać czas w mieszkaniach, kiedy temperatury nie spadają poniżej 30o C.... w cieniu.Postanowiłyśmy wybrać się do Jerozolimy, z pewnością każdy przybysz kieruje się zawsze najpierw właśnie tam. Poszukałyśmy lokalnego autobusu, kupiłyśmy bilet ok 8 szekli i w drogę. Przejazd z Tel Awiwu do Jerozolimy jest bardzo osobliwy. Droga , z której można podziwiać obozy Beduinów oraz miejsce zamieszkania Samarytan. Jerozolima położona jest na Wzgórzach Jerozolimskich we wschodniej części Izraela. Jest jednocześnie największym miastem kraju. Od jej wschodniej granicy rozciąga się Pustynia Judejska, aż do Morza Martwego. Z uwagi na fakt, że jest miastem o bardzo znaczącej historii trzech wyznań, ponieważ to tutaj Abraham złożył w ofierze Izaaka, Dawid zwyciężył Goliata, a Salomon wybudował świątynię. Właśnie w tym mieście Jezus wraz z apostołami spożył Ostatnią Wieczerzę, a jego wąskie ulice były świadkiem drogi krzyżowej. W zbudowanej później Bazylice Grobu Świętego znajduje się jego grób. Natomiast nazwa Jerozolima z tłumaczenia hebrajskiego to Miasto Pokoju – wbrew wszystkiemu tak właśnie tam nie jest. To co interesuje najbardziej – to Stare Miasto – miejsce tysięcy pielgrzymek, zwiedzane przez turystów. Otoczone murem cztery dzielnice: żydowska, ormiańska, chrześcijańska i muzułmańska są tak zwarte, że spacerując trudno się zorientować, gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga. Labirynt uliczek powoduje trudności w odnajdowaniu miejsc szczególnych: ściany płaczu, kolejnych stacji drogi krzyżowej. Wejść można do starej części Jerozolimy przez kilka bram: Damasceńską, Heroda, Św Szczepana, Gnojną, Syjońską, Nową. My weszłyśmy przez tę ostatnią, a wyszłyśmy przez bramę Jafy. Niepowtarzalny urok wąskich uliczek i małych kawiarenek okazał się przyjemny dla oczu i duszy. Jednak po krótkiej chwili znalazłyśmy się w centrum części muzułmańskiej. Pełno tam straganów i straganików, małych sklepików, do których wejście często wydaje się za wąskie. Wyroby pamiątkarskie, wszelkiego rodzaju odzież, starocie okurzone, oglądane przez przechodniów. Można znaleźć sklepy z przyprawami, których niezliczona ilość rozstawiona w workach przekracza wyobraźnię. W jednym z takich przybytków zapytałam grzecznie czy mogę zrobić zdjęcie, w odpowiedzi usłyszałam to sklep, nie galeria. Pewnie powinnam coś kupić wówczas zdjęcie nie stanowiłoby problemu. Panowie odziani w różne kolorowe nakrycia głowy są tak nachalni, że trzeba być ostrożnym. Chodniki rozciągające się na szerokość całej ulicy rzadko są płaskie, najczęściej idą w górę lub w dół jak schody, są tak wąskie, że często nie mają nawet metra. Trudno mijać przechodniów idących w przeciwną stronę. W pewnej chwili podeszła do nas pani i łamaną polszczyzną zapytała „Wiecie panie jak dojść do Ściany Zachodniej, bo my z mężem błądzimy już ponad godzinę?” - Nie wiedziałyśmy jak tam trafić, ale zaproponowałyśmy, aby poszli z nami to poszukamy razem. Jednak odmówili twierdząc, że idziemy z pewnością w przeciwną stronę. Po 20-30m natknęłyśmy się na drogowskaz wskazujący dojście do słynnej ściany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz